- Wydaje mi się, że ten mecz dla nas w tym momencie jest jak porażka. Wygrywamy 2:0, pełna kontrola, goście dostają czerwoną kartkę, gramy z przewagą jednego zawodnika i tracimy dwie bramki. Nie wiem, ciężko mi cokolwiek powiedzieć i w jakikolwiek sposób to wytłumaczyć. - podsumowuje Grzegorz Rajter.
W dodatku w meczu ze Stilonem Gorzów Wielkopolski wrocławianie otrzymali aż pięć żółtych kartek, co z pewnością nie poprawia im humorów.
- Kartek było tak jak zwykle. Nie wydaje mi się, żeby było więcej. Po prostu graliśmy agresywnie jak zwykle i przez to może wpadły kartki, ale graliśmy tak agresywnie jak zwykle. - ocenia snajper żółto-czerwonych.
Piłkarze Ślęzy niewątpliwie mogą sobie spotkaniu ze Stilonem pluć w brodę. Choć są zespołem z najmniejszą liczbą porażek w całej lidze, to do lidera tracą sześć punktów, mając jeden mecz rozegrany więcej.
- Tak naprawdę nic nam to nie daje, bo mamy za dużo remisów. Co z tego, że przegraliśmy dwa mecze, skoro tracimy tak frajersko punkty jak właśnie dzisiaj, bo to są punkty stracone frajersko. trzeba to sobie powiedzieć, taka jest prawda. - dodaje Grzegorz Rajter.
Napastnik Ślęzy wiele w rundzie jesiennej stracił z powodu kontuzji. Nie mógł pomóc kolegom solidniej punktować, a zarazem stracił też sporo w kontekście walki o koronę króla strzelców trzeciej ligi dolnośląsko-lubuskiej.
- Nie myślę o koronie króla strzelców. Skupiam się na tym, żeby pomóc drużynie i żebyśmy awansowali, ale musimy się wziąć za siebie, bo te końcówki w naszym wykonaniu są tragiczne ostatnio. - kończy wrocławski piłkarz.